|
Witam Szanowne Panie i Panów Adminów!
Jak, pewnie zauważyciście, chciałabym zapisać się do waszej serii.
Na sam początek zamieszczę tutaj początek powieści o losach Entrain, dziecka lasu...
"Dawno, dawno temu za wieloma rzekami i górami” właśnie tak powinna zaczynać się ta historia opowiadająca o niesamowitych zjawiskach i postaciach, o ciągłej walce dobra i zła, a w końcu o potędze uczuć: miłości, przyjaźni i namiętności. To właściwe słowa na powitanie strudzonego wędrowca i pasjonata smoków i elfów, jednak nie znajdą się tutaj.
„Dusza jest nieświadomym początkiem i okrutnym końcem potęgi” niech to zdanie stanie się mottem historii, ułudy prawdziwego szczęścia i łez.
„Abyście uwierzyli” krótki apel, niema prośba o wysłuchanie
~*~
Kochała ogień i jego języki otaczające blade ciała śmiertelników w czasie pożarów. Ubóstwiała barwy, które przyjmował, dym będący nieodłącznym kompanem szaleństw czerwonozłotych płomieni. Wielbiła siłę w nim drzemiącą, pasję istniejącą jako jego część.
Za to wiatr był jej ostoją. Nakłaniający do dzielenia się idealnością i szacunkiem z innymi, nęcący słodkim zapachem roznoszonym przez każdy, nawet najmniejszy powiew. On istniał jako niewidzialna potęga rządząca szczegółami składającymi się na całości, stał się cichym przyjacielem mogącym ukoić szumem traw i liści.
Wodę, a właściwie jej krople, czciła. W czasie suszy szukała jej jak wszyscy, tęskniła za bogactwem i delikatnym smakiem. Żałowała, że wciąż nie może kąpać się w morskich falach, nie czuć niczego poza chęcią egzystencji i koncentrowaniem swych myśli na ukrytych w sercu marzeniach.
Ziemia stała się jej przekleństwem. Na niej została zmuszona zamieszkać, a każda część była skażona cierpieniem ludzkim. Wszystko co spotykało ją podczas stąpania po gruzach dawnej świetlności okazywało się tragicznym początkiem i końcem, niechcianą powieścią posiadającą nagłe, nieprzewidziane zakończenie. Jednak to właśnie na niej bóstwa zdecydowały się rozpocząć istnienie ludzkie, właśnie tu zdecydowały się je zakończyć.
Każdy z potężnych żywiołów był jej cząstką, jednym z milionów kawałeczków składających się na jej wygląd i charakter. Właśnie dla tego do każdej z sił czuła respekt i uwielbienie. Więzi łączące ją z naturą zostały już dawno narysowane i opisane przez zdolnego, pewnego siebie artystę.
Luthien Blom w czasie narodzin swej pierworodnej pociechy oddała ją w ręce natury, kobieta bowiem przeczuwała niestabilną sytuację polityczną. To właśnie rodzicielka Entrain przeznaczyła swą duszę do zapylenia kwiatu paproci, a teraz jej córka wraz z innymi mieszkańcami lasu miała pilnować tajemnic i mocy ukrytych w każdym stworzeniu.
Po śmierci matki została oddana pod opiekę sił natury, które wykształciły ją na potężnego maga, dzięki nim była sobą, to one ją wypełniały. Sprawiały, że czuła się piękna, silna, a co ważniejsze w czasach wojen, bezuczuciowa. Wszystko co dotyczyło osoby białowłosej wróżki stawało się trudne do zrozumienia, lecz ona miała pewność, że jej istnienie będzie związane z lasem i potęgą.
~*~
Podobno ludzie zbudowani są z tego co ich sny. One odzwierciedlają to kim jesteśmy, na czym nam zależy. Prawdę mówiąc, nie pamiętała od kiedy te iluminacje dosięgały tematów wojny, którą rozpoczął rodzaj ludzki. Jej nocne myśli krążyły wokół niesamowitego kwiatu kalafiora, wszelkie informacje zapamiętywała i z przestrachem analizowała we dnie. Wiedziała co oznaczają znaki krążące wokół mieszkań ludzi, codziennie obserwowała zmienne zachowanie rosłych mężów i zwierząt. Bała się, iż za niedługo ktoś odnajdzie sekret łączący ją i kwiat kalafiora, a ona nie chciała by ktokolwiek poznał korzenie jej ludu.
„Popatrz na to z innej perspektywy jesteś… wyjątkowa” zaskrzeczał cichy głos jej głowie.
Entrain zasłoniła spiczaste uszy filigranowymi dłońmi, po jej alabastrowych policzkach spłynęły słone, krystaliczne łzy. Nienawidziła się za tą inność, musiała drogo zapłacić za magię demonów, a wszystko co ją otaczało dotyczyło zostało zamknięte w małym, szafirowym wisiorku.
„Nie uciekniesz od nas” szepnął ktoś, a ona zatrzęsła się delikatnie.
Popatrzyła się w pękniętą taflę lustra, na której widać było tylko kruchą, bladą postać o jasnych włosach i bladoniebieskich oczach posiadających wiele kolorowych źrenic.
„Ładne, prawda?” zapytał słodki głosik.
Dotknęła cienkich bordowych warg, z których nagle wydobył się pisk.
- Zostawcie mnie! – wykrzyknęła chwytając się za gardło – Zostawcie, albo zniszczę medalion!
„Nie uda ci się, za bardzo boisz się śmierci” powiedział jeden z demonów pewnie „Poza tym jesteś na nas skazana” dodał i zaśmiał się zimno.
- Skazana – powtórzyła głucho wpatrując się w swoje odbicie – Skazana.
~*~
Kiedy przeszłość dotyczy przyszłości
~*~
Zacisnęła wargi i uderzyła w niewidzialnego wroga, który od niepamiętnych czasów umykał przed ostrzem jej miecza. To powodowało u niej niechęć do białej broni, jednak mimo niepowodzeń walka stała się dla niej przyjemnością, jedną z części dnia, kolejnymi godzinami odebranymi jej wiele lat temu przez planującą wszystko matkę i wymagającą trenerkę. Teraz była im jednak wdzięczna za wszystko czego się nauczyła, dzięki temu mogła w odpowiednim momencie dołączyć się do walki, a póki co obserwować poczynania wojsk królewskich i wieśniaków, którzy na własną rękę zdecydowali się szukać magicznej rośliny.
„Głupi próbujący zdobyć moce, lecz nie bardziej niż ci zaprzedający dusze” mruknął jeden z głosów przewrotnie.
Nie odpowiedziała, chwyciła mocniej rękojeść i, po raz pierwszy, przecięła gardło niewidzialnego człowieka.
„Wreszcie się nauczyłaś, brawo” stwierdził ktoś słodko „Jednak nie wiem po co ci to, w końcu mogłabyś ich zabić naszą magią” dodał po momencie.
Srebrne ostrze zawirowało niebezpiecznie w powietrzu odcinając pukiel blond włosów dziewczyny, która zaczerwieniła się i opadła nagle na kolana. Miecz wbił się w twardy grunt, a jej długa, kremowa suknia opadła na rękojeść i ciemnozieloną trawę farbując jednocześnie skrawki.
„Po raz kolejny się poddałaś, to takie typowe dla ludzi” szepnął cicho demon „Ale ty już nim nie jesteś, prawda?”
- Jestem – mruknęła cicho pociągając nosem i próbując wyciągnąć grot z ziemi – Muszę być – dodała szybko, podnosząc się – Muszę...
Troszkę później umieszczę adres innego bloga [link widoczny dla zalogowanych]
Co do mojej skromnej osoby...
Kiedy ma czas bierze pióro wieczne do ręki i dużymi, czytelnymi literami pisze „Nie jestem idealna”, gdzieś powstanie kleks, który potwierdza tę banalną informację. Zazwyczaj dorysuje coś, by zdanie nie czuło się samotne, więc czy można powiedzieć, iż troskliwa?
Z mieszanymi uczuciami odchyla kolejne kartki pamiętnika o 366 stronach. Raz ze śmiechem, raz z płaczem opisuje swe wędrówki po Górach Uczuć, Czynów i Snów. Szuka zrozumienia, zazwyczaj przez nieprzemyślane posunięcia otrzymuje niechęć. Czy samotnik?
Odnajduje się pomiędzy metaforami i z dziecięcą ufnością zatapia się w wierszach, złotych myślach i cytatach. Między wersami piosenek odkrywa swój świat, który, dla jednych fantastyczny, dla niej staje się nadzieją na lepsze jutro.
Przypomina kota, z kameleonową twarzą. Zmienna, zawsze spadająca na cztery łapy, potrafiąca zmienić się dla otoczenia, czy niepewna swego?
Pisałam w kilku seriach lecz niestety wszystkie po pewnym czasie się rozpadły. Moje nicki to Lorelei, Rękopisarka, aż w końcu Nisha. Mam trzynaście lat, a pisaniem pasjonuję się od kilku lat.
Co do mojej bohaterki - byłaby kobietą zagadką, która niepewnie odszukuje prawd w swym życiu. I tyle na jej temat powinno wystarczyć, póki co oczywiście.
Dziękuję za rozpatrzenie zgłoszenia
Kloe, Entrain
|
|
|
|